ARNOLD PARSZAWIN ARNOLD PARSZAWIN
190
BLOG

WIELKI POWRÓT MATOŁA (6)

ARNOLD PARSZAWIN ARNOLD PARSZAWIN Polityka Obserwuj notkę 0

-   Halo... Igy? Halo!

-   Igy srygy z miasta Rygi!  ... Kto mnie woła - temu z czoła!

-   Widzę Igor, że w międzyczasie porzuciłeś prozę dla poezji. Szkoda, bo pisałeś naprawdę dobre kawałki, a wiersze, rymy to już straszny przeżytek. Igy co się dzieje? Ty taki nowoczesny...

-   Dobra, dobra... Krytyk literacki od siedmiu boleści się znalazł... No więc kto? Kto mi zawraca głowę?

-   Nie żartuj Igor. naprawdę nie poznajesz? Noo...to przecież ja, number one, the king of the syf - Igy, Bruksela calling...

-   Aaa... Matoł!? To ty...No co Kingy, co się dzieje, że przypomniałeś sobie o starym druhu? Syf znów depcze ci po piętach?

-   Igy co z tobą? Wyluzuj. Ja wiem, że masz żal o ten Orlen. Ale co ja mogłem. Zresztą wielka krzywda ci się nie stała, praca u mnie otworzyła ci inne ważne drzwi. W sumie nie utonąłeś, nieźle się trzymasz. Mam nadzieję, że twoje humory to tylko zwykła frustracja, nie jedziesz chyba na tym co Nitras, bo jeżeli jednak tak, to jesteś na wstecznym biegu i daleko tak nie zajedziesz.

-   Ach cały Kingy, skąd ja go znam: prawdziwy król błyskotliwego bon motu, okrągłych zdań i ciętej riposty. Przy okazji - ten greps o żonie, której wystarczy jeden Donald, palce lizać. Pogratulować. Chociaż wyszło na to, że jednak strzeliłeś sobie w stopę, nieprawdaż?

-   A propos żony, nie zgadniesz, jak skomentowała mój telefon do ciebie. Powiedziała, że jedyny wybitny Igor, o którym słyszała to Strawiński. Słyszałeś o kimś takim?

-   Na pewno to jeszcze jeden smętny pisior. Swoją drogą zawsze podejrzewałem twoją szanowną małżonkę o jakieś pisowskie odchylenie. Ale może do rzeczy -  chyba nie dzwonisz, żeby pogadać o Strawińskim...

-   Jasne, że nie. Znasz mnie od lat i chyba wiesz, że często się z żoną nie zgadzamy. Między innymi jeśli chodzi o ciebie, dla mnie jesteś naprawdę ktoś - ktoś ważny. Doceniam twój talent i kreatywność, no i zasługi. To oczywiste. Dobra Igy, nie czas na żale i frustracje. Wracamy do gry, i to na pierwszą linię frontu. Trzeba szykować nasz wielki come back!

-   The king of the syf is back?

-   Jak tam sobie chcesz. Dla gawiedzi to ma być po prostu wielki powrót męża stanu. Jak to widzisz?

-   Widzę problem.

-   Nieee Igor, proszę cię! Czyżbyś już zapomniał, przecież sam to wymyśliłeś - naszą złotą zasadę: nie ma problemów, są tylko nie radzący sobie z nimi ludzie do wymiany.

-   Owszem, tak było na tamtym etapie. Taka mądrość etapu.

-   No dobra, o co chodzi? W czym widzisz problem?

-   Naprawdę tego nie czujesz? Twoje pojawienie się to powinien być prawdziwy bang, coś jak nagłe uderzenie pioruna, co jednych paraliżuje niespodziewanym hukiem, a innym daje kopa większego, niż to na czym jedzie Nitras. A tu co: kilka miesięcy przeżuwania pogłosek o powrocie gościa, który nie miał już szansy w Brukseli i coś musi z sobą zrobić. Jakaś smętna zabawa w jakieś sondaże-komentarze, do bólu drętwa narracja. Nic, żadnej świeżości, żadnego efektu zaskoczenia. Tu jest problem...

-   Noo... Może masz trochę racji, coś w tym jest... Zaskoczenia faktycznie raczej nie będzie. Nic z tym nie zrobimy, tak wyszło. Słuchaj, ale za to można budować napięcie, atmosferę niepewności i oczekiwania. Mam taki pomysł... A jakby wykorzystać w kraju  jakiś ludzi z dużym potencjałem, autorytetem. Wiem, że zostało niewielu...Bartoszewski... Wajda...już odeszli, ale przecież choćby taki Górski...

-   Górski...? A może lepiej zorganizować ci kasztankę Piłsudskiego. Przecież Górski nie żyje z dziesięć lat.

 -   Zaraz, zaraz, coś mi umknęło? Robert nie żyje...

 -   Ach ten...  Ten żyje, myślałem o trenerze. Ale i tak nic z tego nie będzie.

  -   A to czemu?

 -   Po naszej przegranej postawił na prezesa, teraz ociepla jego wizerunek.

 -   No co ty, nie mów. A tak ciepło się ze mną żegnał przed moim wyjazdem do Brukseli. Wydawało mi się, że świetnie się rozumiemy. Głowę bym dał, że to nasz człowiek.

 -    "Przychodzi Matoł do Prezesa"...No nie!  - Nie myślisz chyba , że z tego kabaretu wyciśniemy coś dla siebie. Daj spokój, tacy jak on powodują tylko ocieplenie klimatu. Zapomnij o Górskim.

 -   No dobra, to może z  Owsiakiem. Uważaj, taka akcja: Narodowy w Warszawie pełen ludzi,  na środku scena, jakieś granie, sranie - takie tam, Skiba i inni. Owsiak buduje napięcie, wiesz, jak potrafi, aż tu nagle nad stadionem pojawia się helikopter, ląduje na murawie. Zgadnij chłopcze, kto z niego wychodzi? Entuzjazm - wchodzę na scenę, krótki speech, zapowiadam dobrą zmianę, czyli że ma być, jak było...Oczywiście TVN na żywo! I co ty na to?

 -   Kingy, sam to wymyśliłeś? Przecież to słabe. Pierwsza sprawa skąd weźmiesz tysiące ludzi do wypełnienia stadionu? No chyba pod hasłem obrony esbeckich emerytur, ale nie zgrzyta ci to jakoś? Druga rzecz, zapominasz, że czasy naprawdę się zmieniły, a to znaczy, że teraz stadion jest pisowski. Zamkną ci dach rzekomo z powodów technicznych i co lądujesz na dachu?

 -   No dobra Igor... to tylko takie tam pomysły.  Przestań się droczyć, chcę, żebyś mi jeszcze raz pomógł. Jak nam się to uda, też będziesz wygrany...

 -   Wiesz co, Kingy? Jestem umówiony, za chwilę wychodzę z domu. Ale przemyślę temat. Jeżeli sprawa nie jest beznadziejna, to odezwę się jeszcze...

znany z tego, że jest nieznany

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka